Późno, rózne konfiguracje zdrowotno-dzieciowo-rodzinno-wyjazdowe spowodowały, że zawiesiłam swoje robotki na kołku. Ale wracam z glową pełną nowych pomysłów i projektów.
Dziś kilka zdjęć z przedświatecznych kiermaszy.
Doświadczenia, jakie wyciagnelam zdumiały mnie - nigdy nie zaplanujesz, jak ci pójdzie. Miejsca, ostawiane przeze mnie jako pewniaki - okazały sie totalna klapą, natomiast tam, gdzie nie robilam sobie nadziei na jakąkolwiek sprzedaż - szok. Sprzedałam rzeczy, z ktorymi "bujałam się" od dluższego czasu.
Więc lecimy po kolei :)
Pierwszy kiermasz - duże centrum na Domaniewskiej, nasz debiut z koleżankami Ewką i Agnieszka, miło spędzony czas, sporo doświadczeń, liznęłysmy temat "od podszewki". Niestety organizator nie zadbal o reklamę, bo mało kupujacych "pieniądz nie krążył".
od lewej: Agnieszka, ja Kinia i Ewa manaj (MANAJ DESIGN)
Następnie mialam prawdziwą przyjemnośc brać udział w lokalnym kiermaszu w Wołominie, w Galerii "Przy Fabryczce". Wystawialyśmy w tym samym składzie, jak poprzednio, 3 dni świetnej atmosfery i cudownych rękodzielnikow miejscowych. Marzę o powtórzeniu w tym roku tej imprezy, bylo świetnie!
Jak widać - mialysmy stoisko iście w stylu bollywood, tudzież w klimacie arabskiego bazaru :)
Kolejnym miejscem, gdzie mialam zaszczyt gościć - byla szkoła waldorfska na warszawskiej Woli . Żniwo zebralam zaskakujaco obfite. Pojawił sie tez pomysl na kotki, tam mialy swoja premierę.
Bezpośrednio z Woli pojechalam "przytulic sie do kolezanki Joli P, która robi przecudowne szale/kominy, miałysmy zaklepane stoisko w Soho Factory, w Galerii Prózności. Wiązałam z tym miejscem nadzieje, ale - UPS - klapa totalna :D Nie martwi mnie to jednak szczególnie, gdzyż nacieszyłam sie klimatem trendy "warsiawki" i zakupilam śliczne kolczyki.
Ostatni kiermasz był w O.K. Wesoła - Pogodna, ale nie wzięlam aparatu. Gapa.
Czekajcie na nowe plany i realizacje i trzymajcie kciuki :)
k.